środa, 1 maja 2013

ready, steady, go!


Dobry wieczór.

Jest dziś 1 maja 2013. Długi weekend, w szerokości geograficznej w której w tym momencie się znajduję najdłuższy. Czy korzystam z niego w wyjątkowy sposób?
Nie. A dlaczego? Ponieważ ostatnie czasy zaprzątały mi na tyle głowę i przez nie nie zdążyłam wymyślić czegoś bardziej ekscytującego niż jedzenie standardowego kurczaka z frytkami, ziewając do meczu Bayern vs. Barcelona. (z całym poszanowaniem dla kibiców)
A może dlatego, że poruszyło mnie do głębi zachowanie mojej ex przełożonej, która najpierw beztrosko narzuciła na mnie obowiązki dwóch osób, po czym nie przedłużyła mi umowy o pracę..?
Czyżbym się wypaliła?

wczoraj widziałam Sekret, jeszcze nie łykam tego w całości, ale na wszelki wypadek odgonię te złe myśli...

W tym letargu, w którym żyję sobie od dwóch tygodni miałam jeden zryw motywacyjny.
Zaczęłam ćwiczyć, masować cellulit, olejować włosy, uczyć się angielskiego. I wciąż tak jest, mam ochotę na nowe słówka, na nowe trasy spacerowe, na lśniące włosy i jędrne uda.
Ale chcę więcej - chcę czegoś wyjątkowego.
Chciałabym się przełamać. Popracować nad samorealizacją, nad relacjami, nad poczuciem własnej wartości, w końcu nad tym, bym bez poczucia winy mogła się bawić i być po prostu szczęśliwą!

i będę do tego dążyć.
nie dam się:)